Wiele osób nie jest w stanie pojąć, że 76-latka jest z 19-latkiem. "Ona jest tak stara, że mogłaby być jego prababcią" - napisał jeden z komentujących pod TikTokiem.
Czy 9 latka może chodzić z 12 latkiem? 2012-09-07 19:50:56 Czy 11- latka z 14- latkiem mogą razem chodzić ? 2011-06-19 16:19:01 Czy 14 latka może chodzić z 17 latkiem .? 2011-10-07 21:50:55
Zwiazek 15-latki z 20-to latkiem-tak czy nie? 2013-12-20 18:49:58; Ślub 14 latki z 16 latkiem? To legalne? 2010-01-26 16:47:54; Czy jest szansa na zwiazek 13 latki z 15 latkiem? 2011-05-03 16:03:58; Czy zwiazek miedzy 17-latka a 30-latkiem jest ok? 2010-06-29 19:05:58; Czy zwiazek 13 latki z 20 latkiem ma przyszlość? 2013-08-14 19:53:41; Czy
Gabrielly Dickson w niedzielę miała uprawiać seks z 26-latkiem w jego a o godzinie 1.20 czasu lokalnego 15-latkę uznano za zmarłą. Nie żyje 15-latka, która uprawiała seks z 26-letnim
Policjanci z Rudy Śląskiej zatrzymali dwóch młodych mężczyzn w wieku 17 i 20 lat, podejrzanych o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad 15-latkiem. /3 Policja Śląska
Rafi 50 lat. odpowiedział (a) 10.05.2022 o 09:08: 13 latka powinna byc pilnowana przez rodziców. Zobacz 9 odpowiedzi na pytanie: Czy 13 latka może być z 18 latkiem?
mam powazny klopot z moim synem ktory niedlugo skonczy 20 lat, z powidu dysleksji mial klopoty w szkole nie lubil sie nigdy uczyc, poraz drugi powtarza rok, od dziecka chodzil na pilke,jako dzicko spiewal, chodzil do harcerstwa, mial duzo przyjaciol, teraz nic mu sie nie chce, zostawil sport, zaczal palic, chce rzucic szkole, mowi ze nie ma na nic sily, jest wybychowy krzyczy klòtnie
Spokojne popołudnie w Słubicach, przerwały ryk silnika uciekającego samochodu osobowego i dźwięk sygnałów policyjnego pojazdu prowadzącego za nim pościg. Zapewnić bezpieczeństwo innym uczestnikom ruchu i zatrzymać pirata – te dwa cele przyświecały w tamtej chwili słubickim policjantom. Cała sytuacja zakończyła się skutecznym zatrzymaniem 20-latka, który w ogóle nie
Aczkolwiek uważam, ze największe szanse ma związek z rówieśnikiem. Z założeniem, że im kobieta starsza, tym słowo "rówieśnik" ma szerszy zakres. Bo dla kobiety w wieku 25 lat trudno uznać, że 20-latek jest rówieśnikiem. Za to kobieta w wieku 45 lat spokojnie za rówieśnika może uznać 40-latka.
Niezależnie od okoliczności najlepiej spędzony z dzieckiem czas to ten, który rozwija malca na wielu płaszczyznach. Budowanie z klocków, zabawa w piaskownicy, wyklejanki, malowanie i zabawa w dom to tylko część naszych propozycji. Sprawdź wszystkie i zaopatrz się w świetnej jakości zabawki dla 4-latka.
EcAVBoy. fot. Adobe Stock Miałem 16 lat, kiedy zakochałem się w naszej pani od historii. Była na stażu, zaraz po studiach. Nie pamiętam dokładnie, ile miała lat. 24? 25? Myślałem, że taki smarkacz jak ja nie ma u niej szans, ale nie doceniłem sam siebie. Z Weroniką spędziłem upojne lato między pierwszą a drugą klasą liceum. Pamiętam, co wtedy powiedziałem do Grześka, mojego przyjaciela, a właściwie bracha. – Stary, najlepsze są dwudziestki! – pokiwałem głową ze znawstwem. – Wierz mi, wiem, co mówię. Laska dwadzieścia parę lat to jest to. I tego się trzymałem przez kolejne dekady. Kiedy miałem 25 lat, umawiałem się z dwudziestolatkami. To samo, kiedy miałem 30 lat. I po 40-stce także. – Jak ty to robisz? Naprawdę tyle kobiet leci na łysiejących, grubych facetów o kiepskim guście? – pytał Grzesiek zgryźliwie. Sam miał od lat jedną i tę samą żonę oraz dwie córki i kota. Nie zazdrościł mi podbojów miłosnych, on naprawdę był ciekaw, jak ja to robię. – To ty nie masz gustu – odgryzałem mu się. – Ja się ubieram zgodnie z trendami. Kup sobie jakąś gazetę o modzie, to zobaczysz. I nie łysieję, tylko mam fryzurę na rekruta – dodałem z godnością. Nie umiałem się tylko wytłumaczyć z kilku (no dobrze, kilkunastu) nadmiarowych kilogramów. Faktycznie, po czterdziestce nie miałem już sylwetki sportowca, o którą dbałem latami. Ale, o dziwo, paniom to nie przeszkadzało. Przeciwnie, byłem nazywany Misiaczkiem, a moje kolejne dziewczyny lubiły się wtulać w moje sadełko. Grzesiek wymamrotał jakąś krytyczną uwagę pod adresem trendów, które nakazują facetom nosić różowe koszule i wzorzyste kamizelki, ale go zignorowałem. Ubierałem się w drogie ciuchy kupowane w modnych sklepach. Nie miałem kompleksów. To właśnie w jednym z takich butików poznałem Otylię. Śliczna dziewczyna, naturalny blond, wielkie oczy, ponętne usteczka. Dałem jej w myślach jakieś 24 lata. Potem, na drugiej randce, przyznała się, że ma 22 lata. – To właściwie co ty robisz tak zawodowo? – zapytała, ale ja wiedziałem, że opowiadanie jej o tajnikach branży konsultingowej bardzo szybko pozbawiłoby mnie szansy na trzecie spotkanie. – Takie tam sprawy finansowe – machnąłem ręką, wiedząc, że młode dziewczyny nudzi wszystko, co nie dotyczy ich samych, ewentualnie celebrytów. – Czasem jest ciekawie, jak są imprezy firmowe. Na ostatniej śpiewała dla nas Doda. Wiesz, że ona wcale nie jest wysoka? A Margaret? O, ta to dopiero ma temperament. Błysk w oczach Otylii był sygnałem, że już wygrałem. Dziewczyna koniecznie chciała posłuchać plotek o gwiazdach, a kiedy napomknąłem mimochodem, że następny bankiet branżowy szykuje się za dwa tygodnie, niemal miałem narzeczoną. To nie tak, że zmieniam kobiety co i rusz. Wcale nie! Fakt, nie miałem jednej partnerki, jak choćby Grzegorz, ale też nie setkę, jak jakiś muzyk rockowy. Właściwie byłem w czterech poważnych związkach, oczywiście zawsze z dużo młodszymi kobietami. Otylia szykowała się na piątą kobietę mojego życia. Była super, musiałem to przyznać. I nie chodziło tylko o jej urodę i świeżość. Dobrze się z nią bawiłem, miała zawsze pełno energii. Tylko czasami te jej pytania... – O czym myślisz? – potrafiła zaczepić mnie znienacka, kiedy po prostu prawie drzemałem na fotelu. – Dlaczego nie odbierałeś telefonu? Dzwoniłam sześć razy! – miała pretensje, a ja po prostu nie miałem siły na wysłuchiwanie kolejnej tyrady o tym, że jej ulubiony show w telewizji jest ustawiony, bo powinien wygrać jakiś inny uczestnik. – Dlaczego nie masz dzisiaj ochoty? – chodziło jej o seks, kiedy padałem po dwunastogodzinnym maratonie spotkań i negocjacji. – Już cię nie pociągam, tak? Uważasz, że moje rozstępy są obrzydliwe?! Dlaczego nie powiesz wprost, że już cię nie kręcę?! I płacz. Nie była w tym odosobniona. Wszystkie moje dziewczyny płakały o byle pierdołę. O to, że nie słuchałem, jak coś mi opowiadały, albo kiedy przez sen wymamrotałem imię Tasza. Nie pomagało tłumaczenie, że to imię mojego psa z dzieciństwa. Otylia płakała już wiele razy. Raz zepsuła nam romantyczny wieczór w restauracji, bo odradziłem jej tiramisu na deser i uznała, że uważam, że jest za gruba. A chodziło mi tylko o to, że akurat w tym lokalu tiramisu mieli niespecjalne i lepiej wziąć tort wiedeński. Ale nie udało mi się dość do słowa wobec potoku jej płaczliwych pretensji, że chcę ją na siłę odchudzać, kontrolować jej ciało i Bóg jeden wie, co jeszcze... – Stary, ona jest piękna – westchnął raz Grzesiek podczas imienin jego żony – ale o czym ty w ogóle z nią rozmawiasz? O pokemonach? Jej bliżej mentalnie do moich córek niż do nas. Chciałem odpowiedzieć coś w obronie mojej pani, ale w tym momencie podeszła do nas z nadąsaną miną i oznajmiła, że chce iść do samochodu po ładowarkę, bo jej się rozładował telefon. – Musisz go teraz ładować? – zapytałem. – Jesteśmy na przyjęciu. Zdenerwowała się, bo bez telefonu nie mogła sobie zrobić selfie i wrzucić na Instagram zdjęć z imprezy. Jak ja mogłem tego nie rozumieć? – Daj mi kluczyki! – powtórzyła tonem rozzłoszczonego dziecka. Okazałem jej niezadowolenie, że zajmuje się akurat teraz telefonem, za co zostałem ukarany zaciętym milczeniem do końca imprezy. W tym strojeniu fochów Otylia rzeczywiście wyglądała jak siedmioletnia córka Grześka, której matka nie pozwoliła zjeść trzeciej dokładki tortu śmietankowego. Skoro Otylia mnie ostentacyjnie ignorowała, zacząłem rozmawiać z Marianną, koleżanką z pracy Grześka i naszą rówieśnicą. Nawet nie zauważyłem, kiedy minęły 4 godziny od sceny z kluczykami. Moja dziewczyna kompletnie wyleciała mi z głowy. Byłem bez reszty pochłonięty rozmową o wschodzących rynkach, potem o kinie noir, a w końcu o sytuacji na Bliskim Wschodzie. Marianna miała ogromną wiedzę i wyrobione zdanie na większość tematów. Potrafiła się sprzeczać i nie odpuszczała przeciwnikowi, a jednocześnie dyskusja z nią była przyjemnością. – Misiek, kiedy idziemy? – Otylia stanęła obok mnie ze znudzoną miną. – Yyy... – nagle poczułem się zakłopotany jej obecnością. – Marianna, poznaj moją... dziewczynę – udało mi się jakoś wykrztusić to słowo. – Otylia, to Marianna. – Fajnie, cześć – Otylia praktycznie zignorowała moją rozmówczynię. Była wciąż nadąsana. – To idziemy, czy mam wezwać sobie taksówkę? Poczułem się jeszcze bardziej zawstydzony. Marianna miał klasę, a moja partnerka... no cóż... zachowywała się jak rozkapryszony dzieciak. Jeszcze gorzej było, kiedy wsiedliśmy do samochodu. Otylia zaczęła narzekać, że czuła się na imprezie u moich przyjaciół jak na stypie, że wszyscy byli nudni i drętwi. W pewnym momencie wyłączyłem się, wróciwszy myślami do Marianny. Nie mogłem zapomnieć jej uśmiechu, głosu, gestu bawienia się złotym naszyjnikiem... Przez kolejne tygodnie coraz częściej łapałem się na tym, że nie słucham ani nawet nie patrzę na Otylię. Mieszkałem z długonogą, piękną, seksowną dziewczyną, a nie mogłem przestać myśleć o kobiecie po czterdziestce, która zaimponowała mi intelektem i osobowością. Przecież to przeczyło całej logice męskiego rodu. W końcu przyznałem się mojemu brachowi, że czuję coś do Marianny. Wcale nie wyglądał na zaskoczonego. – Ona jest super – potwierdził moją opinię. – A wiesz, jak potrafi śpiewać? Przyjdź w środę na karaoke, będziemy tam całą ekipą z pracy. Dam ci adres klubu. Faktycznie, Marianna potrafiła śpiewać. Nie widziała mnie z jasno oświetlonej sceny, ale ja nie mogłem oderwać od niej wzroku. Kiedy zeszła, przywitałem się, a ona zapytała, co tu robię. To nie była kobieta, której można było serwować głodne kawałki. – Grzesiek powiedział, że tu będziesz – powiedziałem wprost. – Chciałem cię znowu spotkać. – Och, serio? – zmrużyła oczy. – A twoja dziewczyna wie, że tu jesteś? Wiedziałem, co myślała. W jej oczach byłem żałosnym podtatusiałym kawalerem, który ugania się za młodszymi laskami, żeby sobie podnieść samoocenę nadszarpniętą kryzysem wieku średniego. Mogłem zrobić tylko jedno, by odzyskać jej szacunek. Zaśpiewać. Żadna z moich dziewczyn nie pozwalała mi „się wygłupiać” i śpiewać, chociaż uważałem, że szło mi to całkiem dobrze. Jako dziecko grałem na pianinie, miałem dobry słuch. No i znałem na pamięć prawie cały repertuar barów karaoke. Tamtego wieczoru zaśpiewałem „Dziwny jest ten świat” Niemena. Kiedy wróciłem do stolika, Marianna ciągle klaskała. A potem zamówiła mi duże piwo. Nie mówiliśmy już o mojej dziewczynie. Po prostu rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wychylaliśmy kolejne kufle. Patrzyłem na zmarszczki w kącikach oczu tej kobiety, na linie przy jej ustach i myślałem, że to tylko oznaki tego, że ona coś w życiu przeżyła, sporo przemyślała i można z nią o wszystkim porozmawiać. W domu czekała na mnie Otylia z jej idealnie gładkim czołem, nieskalanym żadnym zmartwieniem, i pełnymi, zmysłowymi usteczkami, które potrafiły ułożyć się w idealny dzióbek, ale rzadko kiedy wychodziło z nich jakieś poważne przemyślenie. Patrzyłem na nią, kiedy krzątała się w swojej seksownej koszulce nocnej po kuchni i myślałem, że już dłużej tak nie mogę. – O czym myślisz, Misiu? – zapytała i nieomal szlag mnie trafił. To pytanie wydało mi się tak strasznie nużące i infantylne jak jeszcze nigdy. Po co pytać kogoś, o czym myśli? Czy człowiek nie ma prawa do prywatności nawet we własnej głowie? – O tobie – odpowiedziałem i była to częściowo prawda. – Tak? A co konkretnie o mnie myślisz? – miało to brzmieć zalotnie, ale brzmiało żałośnie. Dwudziestolatki ciągle muszą dostawać potwierdzenie swojej atrakcyjności. Najmilej widziane są lajki pod zdjęciami wrzucanymi do sieci, ale w realnym życiu też nieustannie są żądne atencji. Tamtego wieczoru nie miałem siły na dramaty. Odpowiedziałem coś, że jest śliczna i seksowna, i dała mi spokój. Dwa dni później powiedziałem, że czuję się dla niej za stary i że zasługuje na kogoś młodszego i atrakcyjniejszego niż ja. Rozpłakała się, ale pocieszyło ją, kiedy powiedziałem, że może zatrzymać wszystkie prezenty ode mnie, od biżuterii i ciuchów, po bardzo drogi kurs wizażu, który przyrzekłem jej opłacić. Oczywiście nie wiedziałem, czy Marianna będzie mną wciąż zainteresowana. Miała świetną pracę, swoje pasje, raz do roku jeździła na daleką wyprawę. Opowiadała mi o Kolumbii, Kenii i Birmie, aż czułem się onieśmielony. Nie byłem pewien, czy uzna, że mam jej coś do zaoferowania. Ale musiałem to sprawdzić. To niewiarygodne, ale naszą pierwszą oficjalną randkę spędziliśmy na kłótni. Najpierw dyskutowaliśmy o wpływie sztuki na życie, a potem z całą paletą emocji rzuciliśmy się temat feminizmu i jego roli w sztuce. Marianna znowu okazała się niezrównaną przeciwniczką, aż w końcu przyznałem jej rację. – Zbyt łatwo się poddajesz – skwitowała ze śmiechem. – Powinieneś być bardziej stanowczy... – O, tak stanowczy?! – zapytałem, sadzając ją sobie znienacka na kolanach. – Hm... Chociaż zawsze moje dziewczyny wprowadzały się do mnie, tym razem, po pół roku związku, moja propozycja spotkała się z odmową. – Nie, lubię swoje mieszkanie i mam tyle rzeczy... – westchnęła moja kobieta. – Ale ty możesz wprowadzić się do mnie. Dam ci połowę szafy. Taka właśnie jest Marianna. Niezależna, silna, świadoma swojej wartości. To nie jest kobieta, która kiedykolwiek zapyta mnie, o czym myślę. Ją zaprzątają jej własne przemyślenia. Nie będzie mnie pytać, czy w czymś grubo wygląda, bo świetnie wie, jak wygląda, i jej samoocena nie zależy od opinii innych. Nie boi się, że przestanę jej pożądać, bo wie, że pożądanie to coś więcej niż upodobanie fizyczne. A gdyby nawet tak się stało, to ma przecież własne życie, swoich przyjaciół i zainteresowania. Związała się ze mną dla przyjemności, a nie dla korzyści, prestiżu czy wygody. Od kiedy jesteśmy razem, nie istnieją dla mnie młodsze kobiety. Prawdę mówiąc, żadne kobiety. Zbyt mocno muszę każdego dnia się starać, by wciąż intrygować moją partnerkę i nie pozwolić jej się przy mnie nudzić. Mam jeszcze parę niespodzianek w planach. Jedna właśnie czeka na odbiór u jubilera. Nie wiem tylko, czy oświadczyny ją zaskoczą. Mam wrażenie, że kobiety po czterdziestych urodzinach nabywają pewnej magicznej umiejętności. Potrafią mianowicie czytać mężczyznom w myślach, zawsze wiedzą o nas więcej, niż my sami o sobie. Zupełnie jakby z każdą zmarszczką przybywało im tych tajemniczych zdolności. Magia? Raczej urok. Urok dojrzałych kobiet, który docenia się dopiero, kiedy przestaje się być chłopcem... Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”
Dzień dobry. To, że napisała Pani post w ww. sprawie może oznaczać, że czuje Pani, że opisana relacja nie jest do końca "czysta". Posiadanie kilkadziesiąt lat młodszej "przyjaciółki" może być dla "faceta Pani ciotki" swoistym dowodem, że pomimo swoich lat, jest wciąż atrakcyjnym i godnym pożądania obiektem. Pani natomiast, czując zainteresowanie mężczyzny w wieku prawdopodobnie swojego ojca, może z kolei czuć się szczególnie wyróżniona, skoro ktoś z o wiele większą prawdopodobnie wiedzą, a na pewno większym doświadczeniem przyjaźni się z Panią. Mówiąc inaczej - oznaczać to dla Pani może, że pomimo młodego wieku, ma Pani poczucie, że prezentuje Pani "dorosłe" poglądy i zainteresowania. Można by znaleźć inne, znacznie głębsze "nagrody" wynikające z tego rodzaju relacji, co jednak wydaje się znacznie przekraczać zakres Pani pytania. Z całą pewnością jednak trzeba mieć na uwadze, że w tej "miłości" mogą się pojawić inne, mniej platoniczne elementy. Pozdrawiam.
Richard Whitehead udowadnia, że mimo niepełnosprawności nie ma dla niego żadnych granic Ntando Mahlangu do 10 roku życia nie chodził. Nie przeszkadzało mu to jednak w zostaniu jednym z najlepszym niepełnosprawnych biegaczy na świecie Publiczność kocha Whiteheada. To dla niej 40-latek nie zamierza kończyć kariery Richard Whitehead to jeden z najbardziej utytułowanych sportowców paraolimpijskich w historii i prawdziwy fenomen. W 2010 roku podczas maratonu w Bostonie czasem 2:42:52 pobił własny rekordy świata w kategorii osób z amputacją obu nóg poniżej kolana (rekord świata w półmaratonie też należy do niego). Ponieważ tej kategorii nie ma w programie igrzysk paraolimpijskich, a organizatorzy nie dopuścili go do startu z osobami z amputacją powyżej kolan, przerzucił się na sprinty. Od 2011 nie przegrał ani jednego biegu na 200 m. Zdobył trzy złote medale na trzech kolejnych mistrzostwach świata, bijąc przy tym rekordy świata. A także złoto igrzysk paraolimpijskich w Londynie w 2012 i Rio de Janeiro 2016. Inspiracja Na co dzień uczy pływania w Nottingham. Zimą uprawia hokej na sankach – był nawet członkiem ekipy Wielkiej Brytanii na igrzyskach paraolimpijskich w Turynie w 2006. Jest twarzą fundacji walczącej z rakiem kości, wielu akcji charytatywnych,i promujących sport niepełnosprawnych. W ramach jednej z nich - „Richard Whitehead Runs Britain” - przebiegł 40 maratonów w 40 dni! W uznaniu zasług Królowa Elżbieta II uhonorowała go w 2013 roku Orderem Imperium Brytyjskiego. Opowiada, że do biegania maratonów by w ten sposób zbierać pieniądze na walkę z rakiem zainspirowała go historia kanadyjskiego lekkoatlety, Terry'ego Foxa. Gdy wieku 22 lat z powodu raka kości amputowano mu nogę, postanowił przebiec w poprzek Kanady z Wschodniego na Zachodnie wybrzeże. W czasie biegu, nazwanego Marathon of Hope – Maraton Nadziei, zbierał datki na fundusz walki z nowotworami. Ruszył 12 kwietnia 1980 w St. John’s na Nowej Fundlandii od symbolicznego zanurzenia swej sztucznej nogi w falach Oceanu Atlantyckiego i napełnienia baniaka wodą, którą zamierzał wylać pod koniec biegu do Oceanu Spokojnego. W 143 dni zdołał przebiec 5300 km, czyli średnio właśnie 42 km. Niestety z powodu przerzutów do płuc musiał przerwać bieg i wkrótce potem zmarł. Jednak jego idea przetrwała. Co roku na całym świecie (także w Polsce) odbywa się Terry Fox Run, dzięki którym na walkę z nowotworami zebrano ponad 400 mln dolarów. - Przed 2004 roku nie byłem w stanie biec na obu protezach, nie pozwalała jeszcze na to technologia, a kiedy już się pojawiła, była koszmarnie droga. Kiedy już zacząłem, długo nie byłem w stanie zejść poniżej pięciu godzin. W 2006 roku po 11 miesiącach treningów wystartowałem w Maratonie Nowojorskim, który skończyłem w czasie 5 godzin i 18 minut. Przerażony przez cały bieg jak postrzegają mnie ludzie. Bałem się, że będą mnie wytykać palcami jak dziwadło. Ale oczywiście spotkałem się z pełną akceptacją – wspomina. W 2009 roku, dzięki treningom ze słynną zwyciężczynią maratonów, Paulą Radcliff udało mu się jego pierwszemu zawodnikowi po podwójnej amputacji zejść poniżej trzej godzin - Maratona Di Roma skończył z czasem 2:56:45. Wymioty ze szczęścia Z Ntando Mahlangu spotkali się już w finale igrzysk paraolimpijskich w Rio. Wówczas góra był Brytyjczyk, młody zawodnik z RPA musiał zadowolić się srebrnym medalem. Ale był tak podniecony i zachwycony, że za metą zwymiotował ze szczęścia. Nie pierwszy raz. Wychowany w Tweefontein w prowincji Mpumalanga, urodził się z hemimelią – wadą polegająca obustronnym niedorozwoju kończyn dolnych, zwaną również „wrodzoną amputacją”. Dziesięć lat przesiedział na wózku, pogodzony że nigdy z niego nie wstanie. Aż odnalazła go fundacja non-profit „Jumping Kids”, która w RPA wyposaża w zaawansowane technologicznie protezy dzieci, nawet najbiedniejsze, ze slamsów. Ntando stawiał swoje pierwsze kroki akurat w trakcie igrzysk paraolimpijskich w Londynie w 2012. Nawet mu wtedy do głowy nie przyszło, że za cztery lata zdobędzie medal, przegrywając tylko z legendą. - Wtedy skupiałem się tylko na chodzeniu. To był coś tak wspaniałego, że po paru pierwszych krokach zwymiotowałem ze szczęścia. Przybiegł zaniepokojony lekarz, że coś ze mną nie tak. Ale uspokoiłem go, że to euforia, że to najszczęśliwszy dzień w życiu. Jakbym wyrzygał te wszystkie lata spędzone na wózku, z zazdrością, że wszyscy moi bliscy i rówieśnicy biegają za piłką. Tak mi się to spodobało, że nauczyłem się chodzić w pięć dni – opowiada Ntando. Jak mówi, protezy nie sprawiły że przestał być niepełnosprawny. Ale wreszcie mógł stanąć z kimś twarzą w twarz, spojrzeć w oczy, uśmiechem odpowiedzieć na uśmiech. - Gdy ktoś mnie pyta, co mi sprawia największa przyjemność od czasu gdy potrafię chodzić, odpowiadam że możliwość robienia babci herbaty. Wcześniej nie dosięgałem do stołu... Natychmiast rzucił się do uprawiania sportu. Po dwóch latach treningu, został mistrzem RPA poniżej 20-roku życia, a przy okazji srebrny medal w skoku w dal. Rok później mistrzem kraju seniorów i dołożył złoto w rzucie oszczepem, bo chwytał się wielu dyscyplin. W 2013 na MŚ do lat 23 w czeskiej Pradze zdobył cztery złote medale i został wybrany najlepszym zawodnikiem imprezy. Co zawody pobija życiówki. Ma już na koncie kilkanaście rekordów RPA, Afryki i już pierwszy paraolimpijski rekord świata – w biegu na 400 m. Bądź kumplem Przed założeniem protez uczęszczał do szkoły dla niepełnosprawnych, w której przyuczano do prostych zawodów. Dziś marzy o studiach inżynierskich albo informatycznych, bo wie, że choć jego sportowa kariera dopiero się zaczyna, prędzej czy później się skończy. Staje się coraz bardziej popularny. Między innymi za sprawą kampanii telewizyjnej kanału Cartoon Network „Be a Buddy, Not a Bully” (bądź kumplem, nie oprawcą) przeciwdziałającej przemocy w szkole i w sieci, która wypuściła spoty reklamowe z Ntando w całej Afryce. - Jestem dumny z tego co już osiągnąłem i mam nadzieję, że moi szkolni oprawcy zobaczą gdzie zaszedłem. Doskonale wiem co to hej, jak mogą cę potraktować rówieśnicy bez serca. To dla mnie wielki zaszczyt, że mogę moją postawą zainspirować jakieś dzieciaki, które może teraz uwierzą w siebie. A przede wszystkim przeciwstawią się hejtowi, opowiedzą o nim, nie będą się mu bezwolnie poddawać – mówi. Na igrzyskach w Rio startował mając 14 lat, ale rywalizacja z dorosłymi facetami nie przeraża go. - Tam skąd pochodzą, ktoś kto nie możesz chodzić, musi dorosnąć szybciej. Ja musiałem nauczyć się radzić sobie z rzeczami, których moi zdrowi rówieśnicy nawet sobie nie wyobrażają. Doświadczenia uformowały mnie jako osobę. Rywalizacja z dorosłymi nie onieśmiela mnie, wrecz przeciwnie, mobilizuje do ciężkiej pracy – mówi. - Ntando robi niesamowite postępy z zawodów na zawody. Do niego należy przyszłość w tej dyscyplinie. Rozmawiam z nim, doradzam, staram się inspirować. Wiem, że mnie wkrótce pokona, że przejmie pałeczkę. Ale nie chcę mu jej po prostu przekazać i zakończyć karierę. Chcę przy okazji popchnąć go, żeby osiągał w tym sporcie rzeczy wielkie - mówi o młodym rywalu Whitehead. Ale po zwycięskim biegu w Londynie, w którym znów pokonał Ntando, oklaskiwany na stojąco przez trybuny Stadionu Olimpijskiego Whitehead zadeklarował, że nie zamierza jeszcze kończyć kariery. - Czy chcecie, żeby startował jeszcze przez rok? Uzależniam to tylko od was – zwrócił się przez mikrofon do publiczności. Odpowiedział mu gigantyczny aplauz. Mahlangu będzie musiał więc jeszcze trochę poczekać na pałeczkę. Michał Pol, Londyn
Żona młodsza o 20 lat - czy tam jest prawdziwa miłość? Rozpoczęte przez ~, 12 wrz 2012 ~Facetpo40 Napisane 12 września 2012 - 09:31 Kiedy czterdziestolatek ożeni się z dwudziestolatką - to czasem nawet nie widać, że dzieli ich taka różnica wieku. Jednak z każdym rokiem ona rozkwita a on... przekwita. Czy w takim związku prawdziwe szczęście rzeczywiście jest możliwe? Jakie są Wasze opinie i doświadczenia? Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~max ~max Napisane 12 września 2012 - 12:28 myślę, że takie związąki nie mają racji bytu, teraz on ma 40 a ona 20, kiedy ona będzie miała 40, on 60! ona będzie w pełni siły witalnych a on zacznie już odczuwać dolegliwości wieku starczego. Oczywiście duże znaczenie ma tutaj styl życia, dbania o siebie, bo wielu facetów ok. 60-tki jest w lepszej kondycji niż 30-latkowie. Związki z dużą różnicą wieku zawsze są obarczone ryzykim, że po kilku lata zmieniaja się priorytety i potrzeby partnerów i nie zawsze idzie to w parze. Kończy się fascynacja młodością/ dojrzałością, zaczynaj wychodzić różnice pokoleniowe, bo jeśli facet żeni się z partnerką młodszą o 30 lat, która mogłaby być jego córką to to są ludzie z dwóch różnych epok. I jak minie zauroczenie zaczną dostrzegać tą różnicę. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~joki ~joki Napisane 12 września 2012 - 19:50 nie wierzę, że kobieta wiążąc się z dużo starszym facetem, ma czyste intencje. Przecież wiadomo, że ich potrzeby wkrótce zaczną się rozmijać. Więc albo ona jest naiwna, albo zakłada, że będzie zdradzała (i tak się pewnie kończy w większości wypadków). A on tez głupi, jeśli wydaje mu się, że utrzyma takiego motylka w domu. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Piotr ~Piotr Napisane 12 września 2012 - 20:24 Mam wśród najbliższych przyjaciół 3 takie związki. Bardzo udane. Nawet moja była żona (3 lata młodsza ode mnie) zamieszkała z mężczyzną starszym o 14 lat i wydają się być szczęśliwi. Znajduję wiele przyczyn dla takiej sytuacji, niemniej jedna z nich wydaje mi się znacząco dominująca: zdecydowanie później pojawiająca się dojrzałość emocjonalna u facetów. Mam 40 lat i moja obecna przyjaciółka (34) często zwraca uwagę na powszechną "zdziecinniałość" mężczyzn. Należy pamiętać też o sprawach organizacyjnych, tj: uregulowany tryb życia u panów w średnim wieku (praca, finanse, doświadczenie, spokój wewnętrzny itp) oraz nie ukrywajmy "to coś" czego młodzi nie są w stanie wykształcić w sobie bo na to potrzeba po prostu czasu. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~gibon ~gibon Napisane 12 września 2012 - 20:25 takie związki to czysty interes. Dla niej i dla niego Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ricky ~Ricky Napisane 12 września 2012 - 20:33 Przy takiej różnicy wieku partnerzy nie mają wspólnych tematów. Gibon ma rację - to tylko interes... Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ricky ~Ricky Napisane 12 września 2012 - 20:33 Przy takiej różnicy wieku partnerzy nie mają wspólnych tematów. Gibon ma rację - to tylko interes... Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~madlein ~madlein Napisane 12 września 2012 - 20:45 Jestem dwudziestoletnią kobietą, która związała się z facetem po czterdziestce. Jesteśmy razem od ponad dwóch lat i do tej pory - mimo różnych słabości, trudności i "schodów" - udaje nam się przetrwać bez szwanku. Studiuję około 300km od domu, a także jednocześnie miejsca pracy mojego przyszłego męża. Widujemy się na trzydniowy weekend zazwyczaj dwa razy w miesiącu plus wtedy, kiedy to ja przyjeżdżam do rodziny. Chcę dodać, że mój wybranek nie jest milionerem, zatem kwestie finansowe, interesowność odpadają - co zarzuca młodym kobietom jeden z forumowiczów. Nie chcę generalizować, bo nie znam wszystkich par znajdujących się w takiej sytuacji. I bardzo boli mnie, kiedy inni ludzie to robią, kiedy oceniają nas z góry, powierzchownie, patrzą tylko na metryki, itd. Zapewniam, że - bynajmniej w naszym wypadku - miłość jest i to prawdziwa. Kochamy się. Uwielbiamy każdą chwilę, którą dane jest nam spędzić razem. Tworzymy dom, planujemy formalizację naszego związku, a w niedalekiej przyszłości powiększenie rodziny. Wsparcie, zrozumienie, ciepło i akceptacja które dostaję, są dla mnie naprawdę siłą napędową na każdy trudny dzień. Jestem przekonana, że los w zamian za suknię z welonem i huczne wesele podarował mi cudownego człowieka, który stanie na wysokości zadania, będzie wspaniałym mężem i ojcem. Dla nas obojga wszystko jest nowe, wszystkiego uczymy się razem przy sobie, mimo że mój luby jest rozwodnikiem (od 18 lat żyje sam). Już teraz mamy inne zainteresowania, inne poglądy. Gdybym miała wyliczać, dzieli nas więcej niż łączy. Ale miłość jest ponad tym, po prostu. Na pytanie, czy jestem pewna że on mnie kocha, zawsze odpowiadam twierdząco. Nowa praca w moim (za moment już naszym) mieście to duże wyzwanie dla ustabilizowanego człowieka, który do tej pory cieszył się pozycją i znajomościami. Trzymamy kciuki za wszystkich, którzy pokochali się wbrew datom urodzenia. :) Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~LU ~LU Napisane 12 września 2012 - 22:05 EE...głupoty opowiadacie że różnica wieku, dość spora czasem przeszkadza w nawiązaniu wspólnych tematów. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~anna ~anna Napisane 13 września 2012 - 00:46 Tez sie chcialam sie zwiazac z facetem po 40 ale on zrezygnowal- nie wazne temat na inny dzial.. Tez majetny nie byl, po tym jak jego zobowiazania wyliczylismy to by na -200 (minus 200zl miesiecznie) :) Ale to nie problem. Ja pracuje, dalibysmy rade na pewno .. Nie zakochuje sie co roku, raz jak mialam 19 lat i teraz jak mam prawie 30. Milosc w kazdym wieku jest mozliwa, wiem ze On tez mnie kocha i ja nie przestane go kochac. Wiem ze dla niego jestem w stanie wszystko poswiecic.. To facet po 40 zeby watpliwosci nie bylo.. Zerwalam kontakty z kims z kim sie 4,5 roku spotykalam bo.. chce byc tylko dla niego.. Na dodatek od kiedy odszedl (mimo ze mowil ze wroci tylko do mnie) jestem prostytutka.. Moze mnie to wyleczy? Moze kopnie w dupe? Moze sie skusze na faceta ktory mi wyznaje milosc - wezme z nim slb i bede to traktowac jak bycie jego dziwka na wylacznosc? Nie wiem jeszcze co zrobie, ale wiem ze kocham faceta po 40 i On mnie tez. Taka prawdziwa milosc Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~@Zgredek ~@Zgredek Napisane 13 września 2012 - 07:05 @Madlein, taka rozłąka na kilka dni w tygodniu wpływa na związek (każdy) bardzo higienicznie. Jak już będziecie razem 24/7 i zalegalizujecie związek - wtedy, wydaje się, że będziesz mogła obiektywnie to ocenić. Na razie działa chemia. Zyczę Ci, żeby twój przypadek był wyjątkiem od reguły. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~sześciopak ~sześciopak Napisane 13 września 2012 - 07:20 I to są argumenty dla zwolenników teorii że miłość jest ślepa! Też się "ślinię" na widok 20 lat młodszych. Tylko, wyobrażacie sobie związek z kimś kto może być w wieku waszej córki? No pewnie że wyobrażacie, wyobrażacie sobie tu i teraz! A to już pierwsze oznaki tego że z wiekiem komórek nerwowych tylko ubywa. Przygoda, romans, ale związek? A kobiety, takie przejście od jednego tatusia do drugiego. Słowem, Patologia :) Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~martyna ~martyna Napisane 13 września 2012 - 11:47 ~sześciopak napisał:I to są argumenty dla zwolenników teorii że miłość jest ślepa! Też się "ślinię" na widok 20 lat młodszych. Tylko, wyobrażacie sobie związek z kimś kto może być w wieku waszej córki? No pewnie że wyobrażacie, wyobrażacie sobie tu i teraz! A to już pierwsze oznaki tego że z wiekiem komórek nerwowych tylko ubywa. Przygoda, romans, ale związek? A kobiety, takie przejście od jednego tatusia do drugiego. Słowem, Patologia :) jestem kolego w związku od6ściu lat z facetem starszym o 22 lata w łóżku jest wspaniały w domu to on większość robi i jest mądry i przystoiny więc jak nie masz pojęcia o czymś takim to zamknij twarz i nie wypowiadaj się dupku ze ślinotokiem na 20stki Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~sześciopak ~sześciopak Napisane 13 września 2012 - 12:17 "jestem kolego w związku od6ściu lat z facetem starszym o 22 lata w łóżku jest wspaniały w domu to on większość robi i jest mądry" Tato z dodatkiem łóżka, posprząta ugotuje wypierze i do snu przytuli ... dziękuję za dostarczenie dowodów do mojej tezy :) Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~martyna ~martyna Napisane 13 września 2012 - 17:19 ~sześciopak napisał: "jestem kolego w związku od6ściu lat z facetem starszym o 22 lata w łóżku jest wspaniały w domu to on większość robi i jest mądry" Tato z dodatkiem łóżka, posprząta ugotuje wypierze i do snu przytuli ... dziękuję za dostarczenie dowodów do mojej tezy :) Boże gościu jaki ty jesteś płytki i zadufany palant w sobie brzydze się takimi palantami jak ty któży myślą że wszystko wiedzą giń robalu Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~sześciopak ~sześciopak Napisane 14 września 2012 - 06:52 Martyna - jakaś Ty elokwentna i pełna wdzięku, zwłaszcza kiedy używasz słów, "palant" , "giń". Czytając Twoje wypociny dochodzę do wniosku że dla Ciebie to idealny układ. Ciepły "dziadunio" który za kawałek "świeżego mięska" zapier..a przy Tobie, a Ty mu wciskasz że jest mądry. Co do jego mądrości mam wątpliwości, za to nie mam ich co do Twojego wyrachowania. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~martyna ~martyna Napisane 14 września 2012 - 14:34 ~sześciopak napisał:Martyna - jakaś Ty elokwentna i pełna wdzięku, zwłaszcza kiedy używasz słów, "palant" , "giń". Czytając Twoje wypociny dochodzę do wniosku że dla Ciebie to idealny układ. Ciepły "dziadunio" który za kawałek "świeżego mięska" zapier..a przy Tobie, a Ty mu wciskasz że jest mądry. Co do jego mądrości mam wątpliwości, za to nie mam ich co do Twojego wyrachowania. Wiesz co dupku wal sie ty szowinistyczna świnio Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~niekochana ~niekochana Napisane 14 września 2012 - 18:40 Zawsze uważałam, że taka miłość jest realna, dopoki życie nie zweryfikowało moich poglądów na ten temat. Jestem od 10 lat w związku z mężczyzną starszym ode mnie o 20 lat, od 4 lat jesteśmy małżeństwem i mamy 3 letniego synka. Poznaliśmy się gdy miałam 18 lat, on był wtedy żonaty, o czym jako głupiutkie dziewczę nie miałam pojęcia, dowiedziałam się po blisko roku a byłam wtedy tak zakochana, że nie miałam sił, żeby ten związek przerwać. Rozwiódł się dla mnie / lub przeze mnie ( nie mam pewności, zawsze wierzyłam w to pierwsze ). I jak już skończyło się paroletnie piekło rozwodu, żyło nam się dobrze i miło, tylko że już bez " mocnych wrażeń". Przyszła codzienność, problemy, wkradła się nuda, wszystko było jeszcze ok do momentu narodzin dziecka. Ja siedziałam całe dnie z małym w domu, a mąż całe dnie w pracy - od rana zawodowo, a popołudniami we własnej firmie ( w której wcześniej spędzaliśmy czas razem ), często nie warto było mu przyjeżdżać do domu. No i stało się, mój mąż jest jak Bill Clinton - ma stażystkę :/ , o 28 lat młodszą od siebie, przyznał, że się zakochał, ale stale powtarza że to my jesteśmy dla niego najważniejsi, że bardzo mnie kocha, że to ja jestem miłością jego życia, że to był błąd, że żałuje że do tego doszło, że teraz łączy ich tylko praca. Tylko że ja wiem, że to trwa nadal, on jej nawet nie zwolnił.. I tak od pół roku żyjemy w trójkącie.. Tyle że ja już chyba nie mam siły, kocham go, myślę jeszcze o dziecku które go uwielbia, ale codzienne patrzenie na przejawy uczuć do tamtej kobiety jest tak bolesne, że już chyba długo nie wytrzymam. Tak sobie czasem myślę, że może to jest jakaś kara za to, że ja zrujnowałam życie innej kobiecie, byłam kochanką, a teraz sama jestem zdradzaną żoną, wiem że wyrządziłam jej wielką krzywdę, ale teraz jej chyba zazdroszczę, że ma to wszystko już za sobą.. Ciekawe co jest przede mną.. Przepraszam, jeśli trochę przydługo nudzę, ale miałam potrzebę to napisać.. A tak na marginesie, to sobie nie wyobrażam być z rówieśnikiem.. Widocznie jak się raz zasmakuje w Facecie po 40, to już nie ma odwrotu.. ;) Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Ice ~Ice Napisane 15 września 2012 - 07:38 Uwazam ze do kazdego zwiazku z duza roznica wieku trzeba podejsc indywidualnie a nie "grupowo"...Oczywiscie kazdy z Was ma troche racji a spiecia tylko pogarszaja klarownosc mnie duza roznica wieku to przypadlosc rodzinna,tak zrobil moj dziadek,tata i to samo zauwazylem u siebie...Nigdy nie pociagaly mnie mi sie takie ulozone,pelne nawykow i staroswieckie (nie chce tu nikogo urazac,gdyz do wieku w tym przypadku tez trzeba podejsc indywidualnie)Mam 43 lata i mieszkam za granica,moja partnerka skonczyla niedawno 24...Jestem muzykiem rockowym a jak wiadomo na koncerty po kawalek szalenstwa przychodzi w wiekszosci mlodziez,wiec do takiej grupy wiekowej sie mowiac nie wyobrazam siebie z kobieta w moim wieku...Tak,zaraz zostane skrytykowany ale probowalme juz i nic z tego nie wyszlo...Jestem bardzo spontaniczny,troche excentryczny,zawsze na luzie czy to w sklepie czy na pogrzebie (zartuje,na pogrzeby nie chadzam,sa ciekawsze miejsca do rodzinnych spotkan).Moja rodzina przyzwyczajona do mojego stylu bycia i myslenia abstrakcyjnego od razu zaakceptowala moj zwiazek...Moja Krolewne znalazlem (zle slowo,raczej odkrylem,gdyz znajdujemy to grzyby w lesie)przypadkowo i zakochalismy sie w sobie od razu...Tu ktos moze miec zarzuty ze to oczarowanie,szalenstwo i skrajny szarlatanizm...ale nie,to prawdziwa milosc i rozumienie sie bez doswiadczenie zyciowe bardzo pomaga w stwierdzeniu,kiedy mamy do czynienia z miloscia a kiedy z przelotnym jak jest...Kiedy mowimy o zwiazkach z duza roznica wieku,powinnismy sie tez przypatrzyc blizej to kim sa dane osoby,jak mysla i nawet co robia,by wykluczyc ze taki zwiazek sie nie ktos z Was znajduje sie w takim zwiazku a nie jest pewien czy bedzie sie on rozwijal,warto zamiast sleczec nad horoskopami czy zawracac glowe wrozkom,udac sie do psychologa,w koncu od tego sa...Chcialbym dodac ze mam corke,ktora wiekiem tylko nieznacznie rozni sie od mojej sa sytuacje kiedy dwie panny upra sie przy czyms i chca mnie zdominowac...zawsze wtedy przegrywam,ale dopoki jest smiesznie,jest dobrze...Planujemy slub w najblizszym czasie i uwazamy ze zostalismy do siebie stworzeni...Zycze kazdemu aby poczul motylki w brzuchu i poczul aure Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~oficerX ~oficerX Napisane 17 września 2012 - 06:10 żadna praca nie hańbi - jestem przystojny dobrze zbudowany i dorabiam jako "Pan do towarzystwa". Moimi klientkami najczęściej są Panie w wieku 35-45 lat których mężowie "niedomagają" z racji wieku. Tyle w temacie. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie » odpowiedz » do góry